Recenzja z „Psychozine”
„Mój pierwszy poważny kontakt z twórczością zespołu Neurothing nastąpił podczas warszawskiej odsłony trasy „Murder Code Tour”, promującej właśnie świeżo wydany album, o którym poniżej postaram się wypowiedzieć w miarę sensownie. Taką przynajmniej mam nadzieję, bo to jedno z poważniejszych wyzwań, jakie podjąłem w ostatnich miesiącach. Cholera, po co był mi ten koncert? Tak, właśnie wspomniany akt sprawił, iż wprost musiałem stać się posiadaczem „Murder Book”. Nie, nikt mnie nie zmuszał, nikt nie agitował i nikt nie prosił o publiczne zaopiniowanie jego zawartości. Robię to z czystą przyjemnością, aczkolwiek sporo czasu zajęło mi oswojenie się z materią, jaką na srebrnym krążku dostarczył mi poznański kwintet, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że moje orientacje muzyczne niekoniecznie mają po drodze ze stylistyką, w jakiej obraca się Neurothing. OK., are you ready – let`s go!!!
Aby w jakiś ogólny sposób przygotować Was na konfrontację z treścią, jaką zawarł na debiutanckim albumie Neurothing, powinienem stwierdzić chyba dosadnie – muzyka na miarę czasów, w jakich przyszło nam obecnie żyć. Zagmatwana, nielekka, wieloznaczna, absurdalna, zrewoltowana, rozhisteryzowana i takich analogii mógłbym z pewnością przytoczyć więcej, ostatecznie nie o błyskotliwe zestawienia, presumpcje czy slogany wszelako tutaj chodzi. Nie twierdzę wraz, że twórczość Neurothing przerasta zdolności percepcji przeciętnego zjadacza chleba lub łamie wszelakie możliwe muzyczne konwenanse, albowiem byłoby to zbyt zarozumiałe, a nawet niezgodne z prawdą. Neurothing natomiast doskonale wypełnia niszę, jaką w naszym kraju mamy na niwie wielce technicznego i ekstremalnego zarazem grania, przebojowym kopniakiem pokonuje tabu, jakoby w Polsce nikt nie podskoczy tuzom pokroju Meshuggah czy Gorija. A ja równie śmiało podsunę tej grupie sceptyków „Murder Book”, triumfalnie wznosząc środkowy palec w górę. Rewelacyjna płyta!!! Pełna inwencji, agresji, inteligencji, niekonwencjonalnych rozwiązań rytmicznych, a tym samym niesłychana manifestacja technicznych umiejętności. Bezkompromisowa, wymagająca i zarazem bezpośrednia, bezlitosna i wyniosła. Spontaniczna, żywiołowa, kipiąca konceptami, kurewsko odważna, w tym wszystkim posiadająca nieprawdopodobną przestrzeń, niecodzienną selektywność oraz wprost schizoidalny nastrój. Poznaniacy to również mistrzowie zmyłki. Nawet, kiedy korzystają z prostych patentów, zdołają skutecznie ubarwić je jakimiś dodatkowymi efektami, wcale nieograniczającymi się do dźwięków generowanych z podstawowego instrumentarium, tuszując umiejętnie ich banalność, a czasami nawet uwydatniając ich znaczenie dla całokształtu. I tak krok po kroku, z premedytacją kombinują, lecz co wyraźnie słychać, nic na siłę. Zwyczajnie posiadają jakiś szósty zmysł, dzięki któremu, nawet z banalnego rytmu czy niepozornego akordu, jaki w przypadku innego zespołu przeszedłby niezauważony, potrafią wyczarować to „coś”. Neurothing nie chytrzy jak z zaskoczenia skopać dupsko, wypatroszyć trzewia czy doprowadzić do pomieszania zmysłów. Najnormalniej w świecie chwyta instrumenty i czyni wszystko, abyśmy samoistnie dokonali powyższych czynności. Nie walczą z wiatrakami, nikomu nic nie udowadniają oraz nikogo nie próbują przeskoczyć. Czuć, z jaką bezpretensjonalnością i płynnością poruszają się w swoich matematycznych łamigłówkach. I co zabrzmi trochę alogicznie, ale, z jaką nieskrępowaną precyzją ważą każdy ton, nie wprowadzając wrażenia sztuczności, zagubienia, tudzież zbędnego galimatiasu czy złudzenia niepowodzenia. Dalsze zagłębianie się w skomplikowane niuanse „Murder Book”, na poziomie domorosłego pismaka chyba już nawet nie przystoi, bo ilu słów bym nadal nie użył, nie oddam pokrętności jej charakteru i zarazem mrocznej natury, ukrytej w koncepcyjnej warstwie tekstowej tej płyty. Szczególnie, że jak wspomniałem, znawcą ani koneserem sztuki takowej nie jestem, przeto mam dla niej w wykonaniu Neurothing ogromny szacunek. Może na przyszłość, warto jeszcze przemyśleć kwestię doboru studia lub realizatora, gdyż w moim odczuciu lekko zabrakło siary!!!”
autor: Grzegorz Fijałkowski, ocena: 4.5/5
źródło: Psychozine, 3 lutego 2010