Recenzja z „Chaos Vault”

Okładka Murder Book„Naczekała się debiutancka płyta poznańskiego Neurothing zanim ją opisałem. Wcale nie dlatego, że „Murder Book” jest krążkiem słabym, bo nie jest. Również ciężko tłumaczyć mi się brakiem czasu, gdyż przecież nie muszę spać i mogę pisać w nocy. W czym więc rzecz? Ano w tym, że ciężka muzyka, wymaga głębszego zastanowienia.

Od momentu, kiedy usłyszałem pierwsze dźwięki z tej płyty, w mojej głowie krążyło pytanie: „jak to kurwa sprzedać?”. No bo tak, muzyka kipi aż energią.To połączenie thrash i death metalowego grania z elementami hardcorowymi, a więc samo napędzająca się maszyna. Jednak Neurothing postanowił iść trochę w inną stronę. Jeśli jesteście z kategorii ludzi, którzy muszą mieć we wkładce napisane konkretne similar band, zaczepiłbym to o Meshuggah czy inna Goijrę. Przyznacie więc, zacne towarzystwo. Tylko jak tu nie wypaść blado?

No przyznam, mnie prywatnie debiut Neurothing rozłożył na łopatki. Jestem zwolennikiem takiego nowoczesnego, arytmicznego, energetycznego grania. Na mój szacunek zasługują zespoły, które potrafią się w takim graniu odnaleźć, nie wikłając się przy tym w przesadną komplikację utworów. Muzyka jest do słuchania – to podstawowe założenie, które powinno przyświecać młodym bandom. Uśmiech na mojej twarzy wywołują 18-latkowie, którzy próbują jak najbardziej „zakręcić” swoją utwory – bo tak jeszcze nie było. Muzykom takim zazwyczaj brakuje dwóch rzeczy: pomysłu na siebie i umiejętności. Po co o tym piszę? Dlatego, że Neurothing tego błędu nie popełnia. Płyta zdaje się być przemyślana od pierwszych dźwięków (no dobra, poza nijakim intrem) do ostatniej nuty. To nie jest jeszcze mistrzostwo świata, ale mamy kandydata do walki o nie. Czego mi brak? Lepszej produkcji i promocji. I teraz właśnie wracam do pytania z początku recenzji. Jak to sprzedać? Bo niestety w dzisiejszych pustych czasach., tak skomplikowana muzyka może mieć problem z przebiciem się. Nie jest to jakaś wizja wyssana z palca, ja po prostu obserwuję rynek muzyczny od wielu lat. Oby Neurothing był taką naszą polska jaskółką zwiastującą powrót technicznego dłubania na instrumentach.

Podoba mi się „Murder Book”, mam nadzieję, że uda mi się pomóc, choćby tą recenzją, w znalezieniu wytwórni. Bo warto promować zespoły, które wyłamują się poza standardowe „gramy death metal, ale wcale nie tak samo jak Vader”.”

autor: Ef, ocena: 7.5/10
źródło: Chaos Vault, data: 8 września 2009

Dodaj komentarz

Neurothing @ FacebookNeurothing @ YouTubeNeurothing @ ReverbnationNeurothing @ LastFMNeurothing @ MySpace